- Była tak niska frekwencja, że poszły tylko żelazne elektoraty, na których kampania nie miała tak naprawdę żadnego wpływu - powiedział Jacek Kurski w programie "Jeden na jeden" w TVN24 (02.06.2014). - My w wielkich miastach wszędzie braliśmy po 2 proc. Czym się różni moje niecałe 10 tysięcy od 5 tysięcy Ludwika Dorna, od 6 tysięcy Arkadiusza Mularczyka, 8 tysięcy Andrzeja Dery czy 11 tysięcy Tomasza Adamka? Oczywiście oczekiwałem lepszego wyniku, natomiast dostałem to, co dostaliśmy w wielkich miastach - stwierdził Jacek Kurski. Wynik 4 proc., jak na partię bez subwencji to "wynik honorowy". - Jesteśmy drużyną, w związku z czym jeśli już podejmie się jakąś decyzję, to trzeba jej bronić. Ja oczywiście broniłem w mediach Tomasza Adamka. Natomiast byłem jedynym człowiekiem, który głosował przeciwko temu, żeby Tadeusz Cymański ustępował miejsca Tomaszowi Adamkowi - zaznaczył, odnosząc się do wybrania Adamka "jedynką" śląskiej listy Solidarnej Polski, a "zrzucenia" Cymańskiego na drugie miejsce. Była to decyzja Zbigniewa Ziobry, a on sam uważa ją za błędną. - Zaszkodziło nam to w dwóch momentach. (...) Ja musiałem tłumaczyć się w Warszawie za różne stwierdzenia, w rodzaju takich odkryć kopernikańskich jak to, że homoseksualizm można leczyć egzorcyzmami. W takich miastach jak Warszawa, Szczecin, Poznań, czy Gdańsk za takie słowa po prostu przegrywa się wybory - powiedział. - Uważam, że mamy jednak potężne wiano - te 4 proc. i 3 proc. Gowina. Partie te mogą stać się "ośrodkiem krystalizacji niepisowskiej prawicy" - ocenił Jacek Kurski. Kliknij tutaj i oglądaj cały program z udziałem Jacka Kurskiego. Źródło: TVN24.