Na tym polega oszustwo doskonałe, że ludzie wprowadzeni w tę sytuację przez państwo sami się oszukali nawet o tym nie wiedząc - powiedział dla portalu wPolityce.pl Jacek Kurski, polityk prawicy zjednoczonej wokół PiS. - Wynik PSL jest absolutnie niewiarygodny. Element fałszerstw zawsze ma miejsce w jakimś odsetku na poziomie lokalnym i polega zarówno na spontanicznych odruchach, jak i zaplanowanych działaniach osób w komisjach wyborczych. Proszę pamiętać, że w komisjach zasiadają często ludzie emocjonujący się polityką a PSL i PO, jako partie mające najwięcej wójtów, burmistrzów i prezydentów odpowiedzialnych za organizację wyborów, dysponują największą obsadą takich komisji i co za tym idzie największymi możliwościami niestandardowych zachowań. Tym razem jednak o wypaczeniu wyniku wyborczego zadecydowało coś innego. Istotą sprawy jest to, że państwo przez swoje instytucje takie, jak PKW czy TVP, przy udziale bałaganu, głupoty, zaniedbań czy złej woli doprowadziło od półtora do dwóch milionów ludzi do rozporządzenia swoim głosem w wyborach niezgodnie z ich wolą. Na tym polega oszustwo doskonałe, że ludzie wprowadzeni w tę sytuację przez państwo sami się oszukali nawet o tym nie wiedząc. Pierwsza sprawa to systemowe zniekształcenie wyników poprzez druk książeczki, niezgodny zresztą z prawem wyborczym. Nie da się na gruncie logiki i semantyki wyjaśnić, że karta może składać się z kilkunastu kart i być książeczką, o której słowa nie było w spotach instruktażowych - powiedział Jacek Kurski. Kliknij tutaj i czytaj cały wywiad na łamach wPolityce.pl z Jackiem Kurskim. Źródło: www.wPolityce.pl
wPolityce - O książeczce mówił też prezydent Komorowski na konferencji prasowej. Tłumaczył, że cztery lata temu „polem doświadczalnym” tego sposobu głosowania było województwo mazowieckie.
Jacek Kurski - I proszę zwrócić uwagę, że już wtedy w tym regionie Polski mieliśmy rekordowe odsetki głosów uznanych za nieważne. Skala głosów nieważnych w wielu rejonach kraju, w tym w woj. mazowieckim jest nie do przyjęcia. A Wielkopolska? Dlaczego prawie co czwarty - najwięcej w kraju - mieszkaniec tej słynącej z porządku i rzetelności ziemi oddał głos nieważny!? Bo tam się ufa władzy i postępuje zgodnie z jej instrukcjami. Już 4 lata temu silna była korelacja rosnącej liczby głosów nieważnych z przepływem poparcia z PiS do PSL. W wielu obwodach na Mazowszu PiS miało trzykrotną przewagę nad PSL w wyborach parlamentarnych, a w samorządowych – przy 30-40 % nieważnych głosów – było dokładnie odwrotnie. Aż takich odchyleń standardowych nie wyjaśni żadna specyfika autorytetów, elit lokalnych, lekarzy, nauczycieli, pracowników ODR, czy innych znajomych na listach PSL. Tak wielkie przepływy głosów były ewidentnymi przekrętami.
Mówił pan jednak o kilku sprawach. Co oprócz książeczki?
Przypadek, czyli losowanie i nr 1 dla PSL, wobec czego ich wyborca nie mógł się pomylić i chcąc głosować na PSL, oddawał głos ważny, bo zwyczajnie znajdował tę partię bez problemu i zgodnie z instrukcją PKW stawiał jeden krzyżyk na karcie. Po drugie ci, którzy oddawali głos nieważny, bardzo często byli zaliczani jako ci, którzy głosowali na PSL. Myślę tutaj o sytuacjach, w których wyborca zaznaczał głos na pierwszej liście ludowców, ale i na kolejnych listach, a jego głos zostawał zaliczony jako wsparcie PSL.
Żeby tak się stało, sprawdzający głosy musieli spojrzeć tylko na pierwszą stronę „książeczki”, a widząc głos na PSL, nie zaglądali dalej.
Dokładnie tak, dalej nawet nie zaglądali, bo w terenowych komisjach jest klimat przychylności dla PSL, czyli partii wójta, który te komisje technicznie organizuje. Po co wydziwiać i zaglądać dalej, skoro gołym okiem widać głos na PSL a czasu mało za to roboty dużo - bo do przeliczenia są jeszcze głosy do gminy, do powiatu i na burmistrza albo wójta? Uważam, że kilkaset tys. głosów oddanych na PSL było de facto nieważnych, ale zaliczono je jako ważne.
Logiczną konsekwencją tej tezy jest jednak wniosek, że głosów nieważnych było jeszcze więcej niż te 18% do sejmików wojewódzkich.
Oczywiście, że tak. Jestem przekonany, że nieważnych głosów było grubo ponad 3 miliony. Poza tym proszę zwrócić uwagę na to, że byli też ludzie, którzy zrozumieli, że jeśli jest jedna karta, to trzeba głosować tylko na pierwszej stronie, gdzie kandydaci z numerem np. 3 reprezentują PiS. A to oznaczało głos na trójkę na liście PSL. Kolejna sprawa - ci, którzy niechybnie by się pomylili i zakreślili krzyżyki na kolejnych kartach książeczki, w porę, po zakreśleniu pierwszej kartki czyli po oddaniu głosu na PSL mogli dostać od członka komisji czy lepiej zorientowanych wyborców podpowiedź: „Co pan robi, przecież można stawiać tylko 1 krzyżyk”. Te wszystkie błędy, przypadek, chaos (także ten informacyjny, związany z błędną instrukcją ze strony PKW) związany z tą nieszczęsną książeczką, na której pierwszą stronę miało PSL, doprowadziły do takiego zdeformowania wyników wyborów. W realu PSL dostał tyle, ile otrzymał w Ipsosie. Realnie ludowcy otrzymali 16-17%, pozostałe głosy zostały ukradzione Prawu i Sprawiedliwości, bo między PiS i PSL są olbrzymie przepływy w wyborach, zatem wyborcy którzy chcieli zagłosować i na PiS i na PSL zostali wskutek tej sytuacji jedynie „wyborcami” PSL. Potwierdzeniem tej tezy jest to, że wynik SLD został trafiony w IPSOS w punkt dokładnie, wynik Platformy również, a jedyne partie źle oszacowane to PiS na plus i PSL tyle samo in minus – dlatego ten transfer jest dla mnie tak oczywisty. Podsumowując, państwo w znaczący sposób przyczyniło się, sprowokowało i oprzyrządowało prawnie i propagandowo system, który pozwolił na zmianę wyników wyborów.
Dlaczego to aż tak ważne?
Dlatego, że w demokracji decydują niekiedy pojedyncze głosy. Jeżeli w USA o wyborze prezydenta zadecydowało kilkaset głosów na Florydzie, jeżeli o wyborze wójta gminy Raczki decydują dwa głosy, to znaczy, że pojedyncze głosy mają naprawdę realne znaczenie. A cóż dopiero, gdy kilka punktów procentowych, czyli np. 600-700 tysięcy, jeśli nie milion głosów, zostało ukradzionych. W takich województwach jak województwo małopolskie czy lubelskie zadecydowało to o składzie koalicji, która będzie rządzić w sejmiku. Wyniki wyborów zostały zafałszowane, nawet jeśli mało kto je bezpośrednio sfałszował. To jest istota sprawy: mamy sfałszowane wybory przez dysponowanie głosem przez wyborców w sposób niezgodny z ich rzeczywistą intencją.
Jeśli pana diagnoza jest trafna, to jak leczyć tę chorobę? Te wszystkie przypadki, o których pan mówi, będzie ciężko udowodnić. Jak podnosić tę sprawę? Skracając kadencję sejmików specjalną ustawą? Składać wnioski z protestami do sądu? Zainteresować sprawą Europę? Wyjść na ulicę?
Trzeba spróbować wszystkich dróg. Także drogę polityczną, choć pewnie będzie ona nieskuteczna, bo w Sejmie większość ma PO i PSL. Ważne jest jednak to, że po raz pierwszy od 25 lat mamy tak potężne uderzenie w fundament systemu demokratycznego państwa – wolne i uczciwe wybory. I do tej pory ta wiara nie była silna, ale jednak wierzono, że za pomocą kartki wyborczej można coś zmienić, a głosy są uczciwie zliczane. Co do sądów… One działają w wielu miejscach na zasadach inercji, bezwładu, poprawności politycznej i niezadzierania z lokalnymi ekipami rządzącymi, choć z drugiej strony są i wyspy niezależności i uczciwości. Trzeba próbować jednak i tych odwołań, choć w moim przekonaniu sędziowie będą bali się brać odpowiedzialność za decyzję o powtórzonych wyborach. Choć nie wykluczam, że jeśli jeden sąd by się odważył to i w niektórych innych miejscach wybory zostaną powtórzone.
A co z manifestacją 13 grudnia? To dobry pomysł? Już teraz pojawiają się głosy, że PiS wyprowadzając ludzi na ulicę, chce dokonać czegoś na kształt zamachu stanu.
Wymarzonym scenariuszem Platformy jest zepchnięcie PiS i całej opozycji prawicowej do narożnika rozruchów, niepokojów, braku stabilizacji, przyprawienia gęby kiboli czy narodowców, jak z tego obrzydliwego acz niezwykle skutecznego spotu „Oni pójdą na wybory, a Ty?”. Lech Kaczyński często powtarzał, że Solidarność była największym ruchem pokojowym – obok ruchu Gandhiego – w historii nowożytnej i wygrała bez przemocy. Nie wykluczałbym, że manifestacja 13 grudnia będzie doskonała okazją dla prowokatorów do przyklejenia nam u progu meczu życia, tj. wyborów 2015 łatki oszołomów i radykałów, którzy chcą rozwiązywać sprawy państwa na ulicy. Ci, którzy nie zawahali się skorzystać na sfałszowaniu woli wyborców, nie zawahają się przed niczym dla ratowania III RP. Musimy się mieć bardzo na baczności.