wPolityce.pl: W ostatnich dniach Prezydent Bronisław Komorowski i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz okazali się gorącymi zwolennikami pomnika upamiętniającego ofiary tragedii smoleńskiej. Po spotkaniu części rodzin ofiar 10/04 z Prezydentem RP okazało się, że budowa monumentu jest możliwa, a lokalizacja, przy ul. Trębackiej, gotowa. Jak Pan ocenia ten nagły zwrot? Jacek Kurski: Mowa o ludziach, którzy przez pięć lat uchylali się od upamiętnienia poległych w katastrofie godnym pomnikiem, w godnym miejscu. Jeśli więc interesują się oni tą sprawą na dwa miesiące przed wyborami, to oczywiste, że robią to w jednym celu. Chodzi o to, by temat smoleński wrócił, jako temat kampanii polaryzujący wyborców i aktywizujący hejtem antyPiSowskim tę część elektoratu, która jest znużona i rozczarowana Platformą, której motywacją do głosowania na PO była tylko niechęć do PiSu. Ta niechęć osłabła, zabliźniła się latami nieudolnych, skompromitowanych rządów PO, pełnych niewykorzystanych szans dla Polski. Mamy więc próbę rewitalizacji tej polaryzacji. Czyni się to w sposób szczególnie obrzydliwy. Tym razem bowiem patent jest szczególnie perfidny. Wcześniej Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła, że pomnik jest już na cmentarzu powązkowskim. Mówiła, że jakiś sondaż wskazywał, że mieszkańcy stolicy sobie tego pomnika w ogóle nie życzą. Obecnie lokalizacja jest nieco lepsza, nieco godniejsza, jednak wciąż rozmija się z wrażliwością olbrzymiej liczby ludzi, dla których katastrofa była doświadczeniem pokoleniowym, czy bardzo ważnym momentem w historii Polski. Jeśli władza miałaby dobrą wolę, nie wykłócałaby się, tylko usytuowała pomnik w pobliżu Pałacu Prezydenckiego, na Krakowskim Przedmieściu. Widać jednak, że dobre woli tu nie ma.
Polscy chłopcy ginęliby dziś w Donbasie. Sikorski chciał sojuszu z Ukrainą - Jacek Kurski w "Kontrwywiadzie RMF FM" (10.02.2015).
Platforma ma mentalność kelnerów! „Ewa Kopacz? Jak Nikodem Dyzma…”
Na zdjęcia: Jacek i Michał Karnowscy oraz Jacek Kurski. Fot. Julita Szewczyk/wSieci |
Patrząc na Ewę Kopacz, trzeba stwierdzić: ostatnią osobą o porównywalnym kapitale polityczno-kulturowym, która otrzymała w Polsce propozycję objęcia urzędu premiera, był Nikodem Dyzma. Jak, z perspektywy czasu, oceniam przemiany ostatniego 25-lecia? O wszystkim zdecydował Wałęsa, jego brak gotowości do stanięcia w prawdzie. Ten dylemat rozstrzygnął się w czerwcu 1992 r. Gdyby umiał przeskoczyć własną biografię, mielibyśmy szansę. Na zapowiedziane przewietrzenie Warszawy, dekomunizację, rozliczenie nomenklatury, upowszechnienie zdrowego kapitalizmu. I on miałby szansę, bo naród wybaczyłby mu wszystko, nawet świństwa większe, niż zrobił w rzeczywistości. Ale on wybrał inaczej. Poszedł z postkomuną i udecją przeciw swoim. To był punkt zwrotny. Jako reżyser „Nocnej zmiany” pokazałem prawdę broniącą dobrego imienia Jana Olszewskiego niemiłosiernie linczowanego po 4 czerwca 1992 r. Jako polityk wiem, że należało dla ocalenia rządu Olszewskiego w większym stopniu sięgnąć po zasady realizmu politycznego i, tak jak próbował wtedy Jarosław Kaczyński, aktywniej szukać większości w Sejmie. Gdy przy braku większości wybrano czekanie, skazano rząd na lincz. To przykład, że w polityce nie wystarczy mieć racji, trzeba jeszcze mieć kwalifikacje i zdolność jej obrony. W czym dzisiaj upatruję największego problemu Polski i Polaków? Ćwierć wieku temu problemem był postkomunizm, a więc system władzy, który marnotrawił mnóstwo zasobów, transferując korzyści do nomenklatury, a kosztami obarczając społeczeństwo. Mało tego, znów przywołam diagnozę Kaczyńskiego: postkomunizm wiązał się z zasadą podwójnego profitu. A więc postkomuniści nie tylko korzystają materialnie ze zmian, lecz także zyskują poparcie dotkniętego tymi zmianami, ale i nieświadomego społeczeństwa. Dziś to się powtarza. Aktorzy są oczywiście inni, ale reguły podobne. Bo zamiast postkomunizmu mamy rodzaj neokolonializmu i kelnerski status Polski w Unii Europejskiej. I zarazem wyborcze profity PO – której liderzy robią za tych kelnerów – wynikające z fałszywej, acz skutecznej narracji europejskiej o prezydencji w 2011 r., Tusku jako królu Europy itd. Zamiast postkomunizmu mamy postkolonializm, którego państwo nie tylko nie zwalcza, ale wręcz osłania i chroni. Towarzyszy temu kelnerska mentalność PO w zamian za stołki dla Tuska i Bieńkowskiej, kompleksy chłopców na posyłki. Sprzedanie socjału Polaków na Wyspach za poparcie Camerona dla Tuska jako szefa Rady Europejskiej, poddanie stoczni, gdy Niemcy i Francuzi swoje obronili, niezawetowanie Nord Streamu, bo nie życzą sobie tego Niemcy, zasabotowanie tarczy antyrakietowej, bo nie życzy sobie tego Rosja, te hołdy berlińskie Sikorskiego, fetowanie Ławrowa jako guru dla polskich dyplomatów, a ostatnio bezradność Tuska przy łamaniu solidarności państw UE wobec Rosji czy Bieńkowskiej wobec dyktatu Niemiec dla polskich firm transportowych. Kelnerzy na koncercie mocarstw. Musimy przekonać Polaków, że jeżeli wprowadzimy uczciwe reguły, których gwarantem może być tylko prawica zjednoczona wokół PiS, to każda polska rodzina będzie mogła zwiększyć znacznie swój dochód. O tym wszystkim i nie tylko do przeczytania w tygodniku „wSieci” (02.02.2015), w sprzedaży od 2 lutego 2015., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Szanowny Internauto, jeżeli chcesz być informowany na bieżąco o działalności Jacka Kurskiego, wpisz swój adres Email w okno poniżej (PRENUMERATA WWW.KURSKI.NET) i kliknij na pole "Submit". Twój adres Email zostanie dodany do bazy kontaktów i przy każdej opublikowanej nowej informacji na stronie www.kurski.eu będziesz otrzymywał wiadomość drogą elektroniczną. Twój adres Email będzie przechowywany w bazie kontaktów wyłącznie do celów przesyłania informacji dotyczących aktywności Jacka Kurskiego. Podając swój adres Email wyrażasz zgodę na przesyłanie informacji drogą elektroniczną przez serwis www.kurski.net zgodnie z ustawą z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r. Nr 144, poz. 1204 z późn. zm.).