Dwa dni temu gen. Janicki powiadomił mnie, że ja także jestem zagrożony. Dziś mam z BOR spotkanie w tej sprawie - powiedział (22.10.2010) w Kontrwywiadzie RMF FM europoseł Jacek Kurski. To, co obserwowaliśmy przez ostatnie lata, to jedna wielka jazda i śmiech z PiS. To metoda PO - zohydzić przeciwnika. To już dno, a Bronisław Komorowski przepraszając, bije się w cudze piersi - uważa Jacek Kurski.
Konrad Piasecki: Był pan na liście Ryszarda C.?
Jacek Kurski: Czytam w mediach, że byłem. Dowiaduję się również od miarodajnych instytucji...
Konrad Piasecki: Ale dostał pan jakąś wiarygodną informację? Ktoś do pana zadzwonił? Ktoś panu to powiedział z ludzi, którzy mogą to naprawdę wiedzieć?
Jacek Kurski: Tak.
Konrad Piasecki: Kto to był?
Jacek Kurski: Nie chcę mówić. Mam dzisiaj spotkanie z bardzo miarodajnym przedstawicielem służb, które odpowiadają za bezpieczeństwo polityków. Ten telefon był do Strasburga, gdzie byłem, kiedy ta sprawa się zdarzyła.
Konrad Piasecki: To spotkanie z szefem Biura Ochrony Rządu? Bo minister Miller wczoraj zapowiedział, że będzie takie spotkanie z politykami szczególnie zagrożonymi.
Jacek Kurski: Byłem 3 dni poza polskimi mediami, w związku z czym, jeśli nie jest to tajemnicą, to tak. Mam w tej sprawie mieć dzisiaj spotkanie z generałem Janickim, który zadzwonił do mnie już dwa dni temu.
Konrad Piasecki: Przestraszył się pan?
Jacek Kurski: Ja jestem człowiekiem dosyć odpornym.
Konrad Piasecki: Ale pojawił się niepokój? Pojawiło się myślenie, czy Ryszard C. się do pana zbliżył, czy była jakaś niebezpieczna sytuacja?
Jacek Kurski: Jeśli jest tak, że rzeczywiście nasi koledzy z Nowogrodzkiej mówią, że ten człowiek chodził po Nowogrodzkiej, wypatrywał swoich ofiar, to tak sobie myślę, że gdybym był posłem krajowy, bardzo często bywającym wtedy w Warszawie, z natury rzeczy również na Nowogrodzkiej, to może rzeczywiście do mnie strzelił. Sytuacja jest moim zdaniem poważna i osiągająca moment, w którym naprawdę powinno dojść już do zasadniczej refleksji. Nie tylko klasy politycznej, nie tylko tych, którzy wytwarzali ten wściekły klimat nienawiści wobec Prawa i Sprawiedliwości, ale klimat, który odmawiał Prawu i Sprawiedliwości obecności w życiu publicznym. Na tym polega istota sprawy, że nas traktowano - mówiąc językiem etyki - w sposób niewspółrodzajowy. To znaczy, że jesteśmy gorsi, jesteśmy kimś, kogo należy zniszczyć i wyeliminować ze sceny politycznej. To jest niestety prawda.
Konrad Piasecki: Dziś jest pan w szczególnej sytuacji, więc ja nie chcę z panem prowadzić twardej, ostrej dyskusji o tym, ile w tej refleksji powinno być autorefleksji, ale patrząc na wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości i polityków Prawa i Sprawiedliwości z ostatnich miesięcy, także tam jest mnóstwo odmawiania innym prawa do uczestniczenia w polityce. Tam są oskarżenia o zdradę, tam są oskarżenia o inspirację mordu, tam są oskarżenia o odpowiedzialność za katastrofę smoleńską - tak twardych, tak mocnych oskarżeń nie było w polskiej polityce.
Jacek Kurski: Ale to jest język twardy, niezwykle twardej polemiki politycznej, natomiast nie egzystencjalnej czy nie eschatologicznej, nie krańcowej.
Konrad Piasecki: Można zarzucać politykowi, prezydentowi i premierowi zdradę i można mówić, że ma krew na rękach? To nie jest ostateczny argument w polityce?
Jacek Kurski: To, że ma krew na rękach, to ja słyszałem od Palikota na temat Lecha Kaczyńskiego, który już nie żyje.
Konrad Piasecki: I od Jarosława Kaczyńskiego na temat polityków Platformy Obywatelskiej.
Jacek Kurski: Nie słyszałem od Jarosława Kaczyńskiego o krwi na rękach, natomiast Jarosław Kaczyński ma szczególne prawo do bardzo twardej oceny polityki, która legła u podstaw tego przemysłu nienawiści, który dzisiaj zbiera takie żniwo.
Konrad Piasecki: Czyli bez żadnej autorefleksji?
Jacek Kurski: Oczywiście, że autorefleksją, ale nie z biciem się w cudze piersi.
Konrad Piasecki: Ja proponuję, żeby politycy PiS-u uderzyli się też we własne. Sam pan kiedyś mówił, że zwykł pan kiedyś walić maczugą na odlew, że zdarzały się panu "babole" - to są pańskie słowa.
Jacek Kurski: Być może mi się zdarzały, ale one nigdy nie odmawiały drugiej stronie prawa do uczestnictwa w życiu publicznym, one nigdy nie życzyły nikomu śmierci. To była twarda rywalizacja polityczna, ja byłem tutaj przeciwnikiem - rzeczywiście - dosyć niewygodnym, bo jestem odporny na stresy, ale nigdy nie było tego, że mówiłem, że trzeba kogoś zabić, że trzeba wypatroszyć, zastrzelić, skórę wystawić na sprzedaż. Nie mówiłem - jak prezydent Komorowski w kampanii - że coś się jeszcze nie powinno zdarzyć, bo to jeszcze nie sezon na kaczki. Tak się złożyło, że od sierpnia do grudnia jest w Polsce sezon na kaczki.
Konrad Piasecki: Wie pan, to jest dowcip. Może on nie jest najlepszy, może on ma drugie dno. Ale to naprawdę jest żart.
Jacek Kurski: To ma drugiego dna. To jest tylko dno. Media przyzwalały na przemysł nienawiści, na dezawuowanie drugiej strony, odmawiając mu prawa obywatelstwa. Moim zdaniem ja bym się tutaj skoncentrował - jako niedoszła ofiara czy bardziej jako dziennikarz, człowiek, który był przez wiele lat dziennikarzem - na odpowiedzialności mediów. Bo to naprawdę jest tak, że to, co ludzie wiedzą o polityce, wiedzą z mediów. Ten facet nie chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego czy Jacka Kurskiego dlatego, że ich znał. Ten facet chciał zabić Jacka Kurskiego za to, że nienawidził jego obrazu medialnego.