Europoseł PiS Jacek Kurski na mszy pogrzebowej w gdańskim kościele św. Brygidy wspominał działalność księdza prałata Henryka Jankowskiego przed 1989 rokiem i to, co zrobił on dla "otwarcia ku nowej Polsce". - Ale w tej wolnej Polsce ksiądz Henryk znów nie miał łatwo, znowu był niepoprawny politycznie. Za urojone bardziej niż rzeczywiste winy i przywary, spadł na niego bezmiar poniżenia, inwektyw, przejaskrawień. Księdzu Henrykowi próbowano zadać śmierć cywilną i zakopać żywcem. - Ksiądz Henryk był człowiekiem, na którego zawsze można było liczyć, tu była enklawa wolnej Polski. W tej wolnej Polsce ksiądz Henryk nie miał lekko - mówił europoseł Jacek Kurski.
- Ale czy gdyby ksiądz Henryk Jankowski był poprawny politycznie, czy byłby tym księdzem, którego tak bardzo kochaliśmy? Czy poprawnie polityczna była msza święta 17 sierpnia 1980 roku. Dzisiaj mamy jeszcze lukrowany obraz 1980 roku, a przecież wszystko wisiało na włosku. 16 sierpnia ludzie zaczęli wychodzić ze stoczni - mówił Jacek Kurski, dodając, że pojawienie się w stoczni księdza Henryka Jankowskiego "przywróciło wiarę w sens strajku".
Wydaje mi się, że o ocenie człowieka powinien decydować bilans. Ten bilans w przypadku księdza prałata jest jednoznacznie pozytywny - mówił europoseł Jacek Kurski, nazywając przy tym "aktem dziejowej sprawiedliwości i przywróceniem dobrego imienia" podjętą przez abp Głódzia decyzję o pochowaniu księdza Henryka Jankowskiego w kościele św. Brygidy. Te słowa spotkały się z długimi oklaskami.
Jacek Kurski wspominał też, że księdzu Henrykowi Jankowskiemu dużo zawdzięcza także jego własna rodzina, której prałat pomagał, gdy matka Jacka Kurskiego straciła pracę, a jego brat został aresztowany za działalność opozycyjną.
Na pożegnanie księdza prałata Henryka Jankowskiego, europoseł Jacek Kurski przybył w imieniu swoim oraz Jarosława Kaczyńskiego.