Jacek Kurski swoją wizytą na Majdanie złożył hołd, tym którzy tam zginęli. Tematyką Ukrainy zajmuje się od dawna. Mama i rodzina europosła Jacka Kurskiego pochodzą z Podola. Był jedynym polskim posłem w europarlamencie, który upomniał się o pamięć Polaków zamordowanych w rzezi na Wołyniu i na Podolu. Był dwukrotnie członkiem delegacji Parlamentu Europejskiego do Kijowa. W momencie, kiedy robił zdjęcia na Majdanie, robiło je także dziesiątki tysięcy Ukraińców. Dlatego, że oprócz atmosfery potwornej żałoby było też poczucie wielkiej radości i zwycięstwa. Sami Ukraińcy zapraszali Jacka Kurskiego do wspólnych zdjęć i były robione na zaproszenie Ukraińców. Jacek Kurski był też na Ukrainie 28-30 stycznia 2014 roku i odłączył się od delegacji parlamentu po to, żeby być z Ukraińcami, kiedy groził atak Berkutu. - Jeżeli ktoś z dobrej woli mnie krytykował, a nie hejtował, to oczywiście składam wyrazy ubolewania, a nade wszystko wielkiej sympatii - powiedział Jacek Kurski, który w środę był gościem programu "Wstajesz i wiesz" w TVN24 (26.02.2014) - kliknij tutaj i zobacz nagranie. Źródło: www.tvn24.pl.
Dorota Karaś (Gazeta.pl): Po co pojechał pan na Ukrainę?
Jacek Kurski: Byłem tam z grupą z Parlamentu Europejskiego, pojechałem jako jedyny reprezentant mojej grupy parlamentarnej Europa Wolności i Demokracji. Przyjechaliśmy na Ukrainę dzień po przełomie i ucieczce Janukowycza. Spędziliśmy cały dzień na spotkaniach w parlamencie. Wieczorem wyszliśmy na Majdan, wszyscy robili sobie tam zdjęcia. Zarzut, że lansuję się, pokazując na Twitterze fotografie z tego miejsca, jest obrzydliwy. To nie był mój pierwszy pobyt na Ukrainie w czasie kryzysu.
Kiedy był pan wcześniej?
- Pod koniec stycznia, również z grupą z parlamentu. Odłączyłem się wtedy od delegacji i spędziłem noc w Domu Ukraińskim, w nocy groził nam atak Berkutu. Wtedy też wrzucałem na Twittera zdjęcia z tych wydarzeń, podobne ujęcia jak teraz, nikomu to jakoś nie przeszkadzało. Stwierdziłem, że nic nie się nie stanie, jak tym razem to powtórzę.
Jak pan myśli, dlaczego akurat pana zdjęcie internauci przerobili na dziesiątki memów?
- To atak polityczny. Zbliżają się wybory, "Solidarna Polska" jest kością w gardle dla wielu środowisk politycznych. Atak na mnie jest z kosmosu, bo pokazuje się mnie jako faceta, który pierwszy raz pojechał na Ukrainę. A moja rodzina pochodzi z Podola, wypowiadałem się w Parlamencie Europejskim na temat rzezi na Wołyniu.
Zarzucają panu, że próbował się pan lansować, wrzucając zdjęcia z Majdanu.
- Inni przecież też pokazywali swoje zdjęcia z Ukrainy, Grzegorz Schetyna, Paweł Kowal, Radosław Sikorski, Paweł Zalewski, Robert Tyszkiewicz, Miron Sycz. Ich nikt tak nie hejtował. Nic nie uzasadnia takiego ataku na mnie. Co z tego, że wrzuciłem fotografie na Twittera? Żałuję zresztą tylko jednej z nich.
Której?
- Tej na tle barykad, na której moja twarz jest zdeformowana i zajmuje jedną trzecią kadru. Wrzuciłem ją przez pomyłkę, bo spieszyłem się na samolot. Chciałem zamiast tego pokazać barykady. Pozostałe zdjęcia robili mi Ukraińcy, kiedy słyszeli, że jestem Polakiem, sami zapraszali mnie do zdjęć.